Wchodzący w życie od 1 sierpnia 2019 zakaz zakrywania twarzy w wielu miejscach publicznych, takich jak szkoły, szpitale czy transport publiczny, już w pierwszym dniu okazał się niemożliwy do wprowadzania w życie. Zarówno policja jak i przedstawiciele usług transportowych zasygnalizowali brak chęci jego egzekwowania.
Zakaz został uchwalony w roku 2016 pod wpływem rosnącej popularności antymuzułmańskiej parti Geerta Wildersa i obejmuje zarówno religijne okrycia twarzy, jak i kominiarki i kaski motocyklowe. Osoby łamiące nowe prawo mogą mieć przedstawioną opcję zdjęcia zakrywającego twarz przedmiotu lub zapłacenia policyjnej grzywny w wysokości od €150 do €415. Noszenie zakrycia twarzy na ulicy pozostaje zgodne z prawem.
Holenderska policja jest jednak zdania, że egzekwowanie nowego prawa nie jest priorytetem i nie będzie w stanie reagować na przypadki jego łamania w ciągu 30 minut od zgłoszenia. W odpowiedzi na to stanowisko, firmy transportowe ogłosiły, że nie będą oczekiwać od swych pracowników w pociągach, metrach czy autobusach, by brali na siebie rolę stróżów prawa egzekwujących nowy zakaz. Wytyczne jakie otrzymał personel sieci transportowej RET polegają na przypominaniu noszącym nikaby kobietom o nowym prawie, przy jednoczesnym umożliwianiu im korzystania z transportu.
Muzułmańska partia Nida z Rotterdamu oraz biznesmen pochodzenia algierskiego, Rachid Nekkaz, zapowiedzieli pokrycie kosztów wszelkich ewentualnych grzywn będących rezultatem holenderskiego zakazu.
Dokładna liczba kobiet noszących w Holandii nikab nie jest znana, badania z roku 2009 wskazywały na sto kobiet noszących go regularnie i nie więcej niż czterysta noszących go czasami.
Więcej: Guardian