Rafał Berger
Maciej Musa Konopacki, polski Tatar, urodził się 29 stycznia 1926 roku w Wilnie. Maciej był synem byłego oficera armii carskiej, dowódcy tworzonych w Polsce (z rozkazu Józefa Piłsudskiego) oddziałów białoruskich, działacza białoruskiego pułkownika Hassana Konopackiego. Gdy urodził się Maciej, Konopaccy mieli już córkę, trzynastoletnią Tamarę.
Konopaccy mieszkali w Wilnie przy ulicy Lwowskiej 12, w domu zbudowanym przez dziadka Macieja, Amurata Konopackiego. Ciekawy był to dom, który ukształtował poglądy i stosunek do wszelkiej inności etnicznej, kulturowej i religijnej dorosłego Macieja. Naprzeciwko mieszkania Konopackich mieszkała żydowska rodzina Kaczelników. Małżeństwo z dwójką dzieci, dwóch synów, Szymon (najbliższy towarzysz dziecięcych zabaw, rówieśnik Macieja) i Jakub (ur. ok 1937 r.). Obok, przez ścianę, Konopaccy sąsiadowali z rodziną Łopattów, małżeństwo karaimskie z córką Raisą. Obie rodziny były bardzo zaprzyjaźnione z Konopackimi. Po przekątnej, naprzeciwko Łopattów, mieszkał ksiądz katolicki, Dobrski. W domu mieszkały także rodziny polskie, katolickie.
W rodzinie Konopackich był „resortowy” podział obowiązków wobec dzieci. Hassan dbał o stronę religijną, muzułmańską, matka Helena dbała o kultywowanie tradycji tatarskiej[1].
Maciej Konopacki uczęszczał do sześcioklasowej szkoły powszechnej. Nie miał najlepszych ocen, ale piątkę z religii miał zawsze. Naukę religii prowadził imam Ibrahim Smajkiewicz, gdyż obowiązkowo stopień z religii na świadectwie być musiał.
Jedno z wileńskich wspomnień Macieja Konopackiego wiązało się z wycieczką szkolną w 1936 roku, w czasie przewożenia urny z sercem marszałka Józefa Piłsudskiego na cmentarz na Rossie w Wilnie. Całe szkoły i tłum ludzi stał „szpalerami” przy ulicy Wileńskiej podczas przewożenia urny. Ulice przystrojone flagami, sztandarami z odznaczeniem Virtuti Militari, muzyka Szopena, marsze legionowe, marsz żałobny i mnóstwo żołnierzy w galowych mundurach z szablami w ręku.
Dotrwał Maciej do ostatniej klasy szkoły powszechnej. Po badaniach przez lekarza uniwersyteckiego i zdania formalnego egzaminu został przyjęty do Gimnazjum im. Adama Mickiewicza przy ulicy Dominikańskiej.
Nastał czas wojenny i po zadaniu Polsce przez Związek Radziecki ciosu w plecy, pojawili się „pierwsi bolszewicy”. Krótki okres nauki na tajnych kompletach i powrót do gimnazjum, które było już litewskie. Język litewski stał się w szkole językiem obowiązkowym. Maciej szybko się go uczył.
W czasie okupacji niemieckiej z kolei, w ramach „adorowania” miejscowej ludności, założono gimnazjum białoruskie przy ulicy Ostrobramskiej. I znowu okazja do nauki języka, z którym Maciej już wcześniej się „oswajał” dzięki kontaktom swojego ojca[2].
W 1946 roku Konopaccy znaleźli się na liście tych, którzy mieli być wywiezieni na Sybir. W porę o tym uprzedzeni, posiadając polskie obywatelstwo, zaczęli gromadzić wszelkie dokumenty, które umożliwiłyby im wyjazd do Polski. I tak znaleźli się Konopaccy w transporcie do Polski[3].
Wobec długiej podróży i pogarszającego się samopoczucia Hassana Konopackiego, gdy pociąg zatrzymał się w Bydgoszczy, wysiedli.
Bydgoszcz przygarnęła nie tylko Konopackich, ale jak się później okazało wielu wilnian, a wśród nich także znajomych Konopackich. Środowisko wileńskie wspierało się wzajemnie. Po samotnych wędrówkach i poznawaniu nowego miasta, przyszedł czas na kontynuowanie nauki. Maciej rozpoczął ją w Pierwszym Państwowym Liceum.
Po zdaniu matury Maciej wbrew swoim marzeniom o studiach politologicznych, o kierunku dyplomacja, wzorem swoich krewnych i wybitnych pobratymców, jak Achmatowicze i Kryczyńscy, rozpoczął studia prawnicze w Toruniu. Nie posłuchał namów swojego wuja Osmana Achmatowicza, który przekonywał go, aby rozpoczął studiowanie chemii na Politechnice Łódzkiej. Przebrnął przez pierwszy rok prawa i rozpoczął drugi. Niestety, przerwał naukę ze względu na trudną sytuację materialną rodziny. Jeszcze w czasie studiów ukończył dodatkowo kurs pedagogiczny dla nauczycieli języka rosyjskiego. W roku szkolnym 1950-1951 uczył języka rosyjskiego w Liceum Pedagogicznym w Bydgoszczy. W 1951 roku rozpoczął studia rusycystyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Stan zdrowia Hassana Konopackiego pogarszał się z dnia na dzień, w związku z tym Maciej przeniósł się na Uniwersytet Warszawski, aby studiować bliżej Bydgoszczy i niedziele spędzać z rodzicami.. Studia ukończył w roku 1956, broniąc pracę magisterską p.t. „Janka Kupała, jako tłumacz wierszy Władysława Syrokomli”.
Jeszcze studiując, w roku 1955 podjął pracę w Polskiej Agencji Prasowej w Warszawie. W roku 1956 opublikował swój pierwszy artykuł w białoruskojęzycznym tygodniku „Niwa” p.t. „Janka Kupała wielki przyjaciel polskiej literatury” (oczywiście w języku białoruskim).
W roku 1957 przeniósł się do Białegostoku i został dziennikarzem „Niwy”. Dla tygodnika pracował do roku 1964, z przerwą w latach 1958-1960, gdy był dziennikarzem białoruskiej redakcji Polskiego Radia (także w Białymstoku). Równolegle z pracą prowadził badania nad polsko-białoruskimi związkami kulturalnymi. Był tam w swoim żywiole, sprawy tatarskie i białoruskie pochłaniały go bez reszty.
W roku 1964 zwalnia się z „Niwy” na własną prośbę i przenosi się do Sopotu, gdzie mieszkają jego najbliżsi, matka Helena i siostra Tamara.
W latach 1964-1965 pracował dorywczo, jako nauczyciel języka rosyjskiego w sopockich Szkołach Podstawowych nr 4 i 10. W roku szkolnym 1965/66 był nauczycielem języka rosyjskiego w Technikum Budowy Okrętów w Gdańsku Wrzeszczu.
W latach 1966-1972 pracował w Biurze Dyrekcji Stoczni Gdańskiej (wówczas imienia Lenina). Redagował tam Biuletyn Prasowy zakładu. Pełnił także funkcję kierownika lokalnego radiowęzła. Ze Stoczni zwolnił się na własną prośbę i podjął prace zlecone w Wojewódzkiej Agencji Imprez Artystycznych w Sopocie. Był także zatrudniony w dziale metodycznym Miejskiego Ogrodu Zoologicznego w Oliwie. W tym okresie nawiązywał coraz szersze kontakty z ludźmi nauki na Litwie i Białorusi, między innymi z prof. Antonim Antonowiczem.
W 1974 roku wrócił na białostocczyznę i został zatrudniony w Sokólskim Ośrodku Kultury, jako instruktor do spraw muzealnictwa. To dzięki niemu z czasem zostaje zrealizowany projekt, wymyślony w jego obecności przez imama Mahmuda Tahę Żuka z Warszawy, utworzenia stałego Działu Tatarskiego w sokólskim muzeum. Od roku 1977 do roku 1979 był pracownikiem Wojewódzkiego Domu Kultury w Białymstoku[4].
W roku 1979 podjął pracę w Wojewódzkim Ośrodku Gerontologicznym w Gdyni.
Przez cały czas pracy zawodowej był czynnym działaczem społecznym i publicystą, niezależnie od miejsca zatrudnienia. W 1968 roku założył Gdański Oddział Polskiego Towarzystwa Orientalistycznego ( trzeci w Polsce, po Warszawie i Krakowie). Przez lata gromadził zabytki polskich Tatarów, które do dziś znajdują się w zbiorach Muzeum Historycznego w Białymstoku.
Maciej Konopacki jest współtwórcą głośnych wystaw muzealnych (po zakończonych ekspozycjach powstały publikacje książkowe), jak:
„Tatarzy Rzeczypospolitej”-wystawa czasowa 06.VI-30.X.2000 r. (Muzeum Etnograficzne Gdańsk-Oliwa).
„Tatarzy polscy-historia i kultura Tatarów w Polsce” -wystawa czasowa grudzień 2008 do marzec 2009. (Zamek Książąt Pomorskich w Szczecinie).
Od Soboru Watykańskiego II Konopacki swoją działalność publicystyczną poświęca głównie dialogowi międzyreligijnemu, drukując swoje artykuły również w prasie katolickiej, wygłaszając odczyty w instytucjach kościelnych i seminariach duchownych. Jest orędownikiem wzajemnego zbliżenia islamu i chrześcijaństwa w Polsce. W roku 1997 zastał sekretarzem generalnym Rady Wspólnej Katolików i Muzułmanów w Warszawie.
Od 1979 roku, do czasu przejścia na emeryturę, Maciej sprawował pieczę nad trójmiejskim Uniwersytetem Trzeciego Wieku, który współtworzył będąc pracownikiem Wojewódzkiego Ośrodka Gerontologicznego w Gdyni. W lokalnej prasie publikował artykuły o psychospołecznych aspektach procesów starzenia się i starości.
W roku 2009 Uniwersytet Mikołaja Kopernika chcąc uhonorować dorobek i postać Macieja Konopackiego, zorganizował konferencję naukową „Tatarzy Wielkiego Księstwa Litewskiego w języku, kulturze i historii”, która była uszanowaniem dla jego dokonań.
Maciej publikował od początku lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Jest autorem licznych publikacji prasowych. Tematyka jego artykułów to przede wszystkim Tatarzy, islam w Polsce, sprawy mniejszości białoruskiej, historia, sprawy poświęcone gerontologii. Z racji zatrudnienia oczywiście w białoruskojęzycznej „Niwie”, a także m.in. w „Gazecie Białostockiej”, Przeglądzie Orientalistycznym, „Literaturze Ludowej”, „Znaku”, „Gwieździe Morza”, Życiu Tatarskim”, „Pamięci i Trwanie”, „Świecie Islamu”, Czasie Miłosierdzia”, Biuletynie Ekumenicznym”, „Tygodniku Powszechnym”[5].
Jest także autorem i współautorem (autorem rozdziałów, artykułów zamieszczanych w książkach) niedużych publikacji książkowych. Co ciekawe jego pierwsza książeczka „Muzułmanie Polscy” ukazała się w roku 1964 w Indonezji, w Dżakarcie (w j. indonezyjskim).
Polski debiut książkowy to przewodnik „Pod białostockimi minaretami” wydany w Białymstoku w roku 1972.
Na przełomie lat 60 i 70-ch ubiegłego wieku środowisko literatów białoruskich namawiało Macieja, aby przyjechał na Białoruś do Mińska i zajął się pracą naukową, także pisaniem doktoratu. Minister Spraw Wewnętrznych BSRR oznajmił jednak, że żadnego Konopackiego na Białoruś nigdy nie wpuszczą (informację tę przekazano Maciejowi za pośrednictwem redaktora naczelnego „Niwy”). Pamięć o działalności ojca Macieja, Hassana, była wciąż żywa, a i aktywny i coraz bardziej znany Maciej Konopacki budził jak widać niepokój.
W okresie wolnej Białorusi, w roku 1991 (lub w 1992), przedstawicielka Ministerstwa Zdrowia Białorusi spotkała się z Maciejem Konopackim i przekazała mu propozycję wejścia w skład białoruskiego rządu. Niestety, Maciej propozycji nie przyjął[6].
Konopacki często powtarzał, że jest Tatarem i kocha swoją tatarską społeczność. Świadomość bycia Tatarem i muzułmaninem wyniósł z domu rodzinnego. To pewnie dlatego, zaraz po osiedleniu się w powojennej Polsce w 1946, rozpoczął poszukiwania rodzin tatarskich osiadłych po „repatriacji”. Okres 1956-1957 to przebudzenie mniejszości narodowościowych i etnicznych w Polsce. Powstawały na pniu towarzystwa je skupiające. Maciej pracując w PAP, był odpowiedzialny za mniejszości, miał robić o nich reportaże. To oczywiście ułatwiło mu kontakt z Tatarami (a także Białorusinami i Litwinami) i jednocześnie wciągnęło go w sprawy tatarskie zawodowo i z czasem naukowo. Rozpoczęły się podróże służbowe i zacieśnianie kontaktów z Tatarami. Studia rusycystyczne, tytuł magistra filologii rosyjskiej także okazywały się przydatne.
Nie będąc orientalistą oddał się pod opiekę Instytutu Orientalistycznego Uniwersytetu Warszawskiego. Młodym, trzydziestoparoletnim wówczas entuzjastą zaopiekował się prof. Jan Reychman. W latach 1961-1962, na polecenie tej placówki oraz Zakładu Orientalistyki Polskiej Akademii Nauk, Konopacki prowadził prace terenowe w miejscach osiedlania się mniejszości tatarskiej po II wojnie światowej. Czynności te polegały na skatalogowaniu wszelkich zabytków tatarskich. Czuł, że społeczność tatarska gaśnie. Chciał wyciągnąć ich z kulturowego niebytu. Według niego, nie czuli oni wówczas potrzeby rozmyślań nad własną tożsamością, historią, chociaż z drugiej strony zazdrośnie i dość bezmyślnie jej bronili. Chciał uświadomić im, jak wielki wkład wnieśli do historii Polski, chciał ukazać im świetność ich własnego dziedzictwa. Stał się wówczas, dla niektórych, czarną owcą[7]. Ciekawie napisał o tym Marek Kusiba w artykule „Step po polsku” w roku 1979:
„Zdarzają się także wypadki zaprzeczania swemu pochodzeniu i kalania własnego środowiska. Polska interesuje się Tatarami, a Tatarzy sobą- ani trochę (…). O Konopackim można usłyszeć: albo szajba, albo ma w tym własny interes. Co na to Konopacki?- Chcę, żeby oni wiedzieli, na jakim świecie żyją. A kto gubi klucz do swej przeszłości, ten zapiera się swego. To może fatalnie odbić się na psychice”[8].
Wezwano go nawet przed oblicze najwyższych przedstawicieli MZR i zażądano, aby każdy artykuł napisany przez niego a odnoszący się do Tatarów, przed opublikowaniem był przez nich cenzurowany. Maciej oczywiście wyraził zgodę stawiając warunek, że zmuszą do tego także każdego publicystę w Polsce, który taki artykuł napisze. Władze MZR ze wstydem wycofały się z tego pomysłu[9].
Tatarskie pochodzenie determinowało jego życie. W pewien sposób także islam, gdyż jako Tatar widział, że bez tej religii Tatarzy utracą swoją tożsamość. Dlatego pisząc o Tatrach, pisał również o islamie.
Po przejściu na emeryturę w roku 1984 nadal zajmował się problematyką tatarską. Pisał, publikował i jeździł z odczytami po wielu polskich uczelniach. Trudno określić od kiedy dokładnie, ale na pewno już w połowie lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, stał się Konopacki postacią znaczącą w polskiej orientalistyce, w badaniach nad historią i czasem obecnym polskich Tatarów, stał się autorytetem. Świadczy o tym korespondencja, jaką prowadził z wieloma wybitnymi postaciami polskiej nauki, orientalistami, etnografami i historykami.
W roku 1969 profesor Osman Achmatowicz pisał do niego:
„Drogi Macieju. Zwrócono się do mnie z Londynu o informacje o muzułmanach w Polsce. Proszę Ciebie, jako wybitnego znawcę tej materii, o okazanie mi pomocy”[10].
Po śmierci Jana Reychmana, jego żona, Danuta Reychman przekazała materiały (ze zbiorów profesora) dotyczące polskich Tatarów do Muzeum Okręgowego w Białymstoku. W liście do dyrektora muzeum napisała m.in.:
„Nie wątpię, że po uporządkowaniu ich (przekazanych zbiorów-przyp. R.B.), przez wielkiego znawcę i miłośnika przedmiotu, jakim jest p. mgr Maciej Konopacki, niezwykle ceniony przez mego męża, od lat wielu będący z nim w stałych kontaktach, uzupełnią one zbiory nowo powstającej placówki kulturalnej, która poprzez swoją egzotykę będzie na pewno magnesem przyciągającym wielu zwiedzających Polskę”[11].
Maciej Konopacki w swojej działalności popularyzującej historię polskich Tatarów prowadził bogatą korespondencję z ludźmi Kościoła, nauki i sztuki. Z wieloma swoimi pobratymcami, ze zwykłymi ludźmi zainteresowanymi tą historią, szukającymi swoich tatarskich korzeni. Konopacki chciał w ten sposób uwiarygodnić Tatarów w polskim społeczeństwie, a zarazem przywrócić im tożsamość, którą według niego zatracali. Wyszukiwał spośród znanych ludzi tych, którzy doszukiwali się swoich tatarskich korzeni, starał się zainteresować historią Tatarów na ziemiach polskich ludzi różnych dziedzin nauki i kultury. Zależało mu na podbudowaniu wspólnoty tatarskiej autorytetami. Spośród ludzi nauki byli to np. socjologowie, tacy jak Józef Chałasiński, Zbigniew Tadeusz Wierzbicki. Ponadto w archiwum Macieja można odnaleźć listy mi.in: Jacka Sobczaka, Tadeusza Dzierżykray–Rogalskiego, Józefa Półćwiartka, Janiny Hurynowicz, Rafała Leszczyńskiego, Zdzisława Żygulskiego, Ireny Sławińskiej (przyjaciółki Tamary, siostry Macieja. Irena Sławińska i Tamara, uczęszczały razem do gimnazjum im. Elizy Orzeszkowej w Wilnie).
W sierpniu 2002 roku pani Irena Sławińska pisała do Macieja:
Kochany Maćku (Muso) […] sporo tłumaczę – ale jeszcze nie wydana to praca. Przełożyłam też, z angielskiego, dramat o zamordowaniu Księdza Popiełuszki – ale wydawnictwa nie chcą wydać, bojąc się […] – takie to sprawy w „cywilizowanym” – na pozór – świecie![12]
Są także listy profesorów: Jerzego Antoniewicza, Henryka Jankowskiego, Zbigniewa Jasiewicza, Andrzeja Drozda, Krzysztofa Grygajtisa.
Główna tematyka korespondencji Macieja Konopackiego z ludźmi nauki krąży wokół czterech tematów: spraw tatarskich (Tatarów jako grupy etnograficznej), „polskiego Orientu”, badań nad dawnym piśmiennictwem tatarskim (kitabami i chamaiłami), sprawą powstania muzeum tatarskiego. Tematyka ta przewija się w listach takich uczonych jak: Zygmunt Abrahamowicz, Osman Achmatowicz, Antoni Antonowicz, Aleksander Dubiński, Stanisław Dumin, Janusz Kamocki, Stanisław Lorentz, Tadeusz Majda, Jan Reychman, Wiktor Szyryński, Ignacy Tłoczek, Ananiasz Zajączkowski, Włodzimierz Zajączkowski.
Na podstawie listów tych uczonych można prześledzić jak w Polsce rodziły się badania nad tatarską literaturą rękopiśmienną. Nie do przecenienia są tutaj listy Antoniego Antonowicza, który w latach sześćdziesiątych XX wieku pisał do Macieja:
Było mi niezmiernie przyjemnie otrzymać list od Pana, a za wiadomość o znalezionych przez Pana na Białostocczyźnie kitabach jestem Panu bardzo a bardzo wdzięczny. Wyrażam również podziękowanie za informację o mającym się ukazać w „Przeglądzie Orientalistycznym” artykule Pana o dziejach muzułmanów[13].
Studia kitabowe musiałem rozpoczynać od nauki czytania tekstów białoruskich pisanych literami arabskimi. Co zrobiono dotychczas w nowej dla mnie dziedzinie? Nauczyłem się czytać, wypracowałem system transkrypcji tekstów kitabów, zrobiłem już transkrypcję dwóch kitabów. Jeden z nich 276 stron, drugi 70 str. Pierwszy bez daty (o nim w „Slawia”, nr 12, 1933-4, str. 387-390), drugi kitab pochodzi z XVI wieku[14].
Co do wzmianki, którą chciałby Pan zamieścić w „Przeglądzie Orientalistycznym” o moich pracach kitabowych, to ja jestem tego zdania, że na razie robić tego nie należy. O wiele bardziej odpowiednią byłaby taka wzmianka po wyjściu mego pierwszego artykułu z tej dziedziny[15].
W styczniu br. przeczytałem w Leningradzie na Wszechzwiązkowym Zjeździe Arabistów referat o kitabach. Referat wywołał duże zainteresowanie. Praca nad kitabami trwa nadal. W związku z tą pracą rozpocząłem po trosze uczyć się języka arabskiego. Dla pracy nad kitabami otrzymałem dwuletni urlop. W najbliższej przyszłości do druku nic nie dam. Jeśli się znajdzie wydawca to po paru latach pracy, tak sądzę, można byłoby wydrukować większą pracę – studium językowe o kazańskim i innych kitabach[16].
Literaci to także spora grupa korespondentów Macieja Konopackiego Niektórzy z nich przyznawali się do swoich tatarskich korzeni (jak Jerzy Harasymowicz, czy Anna Kajtoch), inni przypuszczali, że je mają, a jeszcze inni przyznawali, że tatarskiego pochodzenia nie mają, chociaż sprawy tatarskie bardzo ich interesują. Czasami przyczynkiem do wymiany listów było miejsce urodzenia pisarza (zawsze chodziło o ukochane przez Macieja Wilno), bądź wspominanie Tatarów na kartach książek któregoś z pisarzy. Z niektórymi korespondencja była epizodyczna: Jerzy Putrament, Jarosław Iwaszkiewicz, Ada Wińcza, Jan Dobraczyński, Ernest Bryll, Feliks Konopka, a także Tadeusz Konwicki, który pisał do Macieja:
Dziękuję za miły list. Ja także uwielbiam polskich Tatarów, ale zbyt późno to sobie uświadomiłem. U nas na Wileńszczyźnie była to sprawa potoczna, wiele razy przechodziłem, przejeżdżałem przez taką wieś Sorok Tatar, pewnie miałem kolegów i znajomych, lecz wtedy nie mogłem wiedzieć, że kiedyś to będzie miało jakieś znaczenie. […]
Oczywiście znam Waldka Kiwilszę, pracowałem z nim niegdyś w „Nowej Kulturze”, teraz widujemy się od czasu do czasu.
Życzę Panu sukcesów w badaniu tak sympatycznego zagadnienia, jak los Tatarów litewskich i polskich.
Łączę wyrazy szacunku
Tadeusz Konwicki (Warszawa 6 IX 1976)[17].
Z Kazimierą Iłłakowiczówną zbliżyły Macieja zapewne ich wspólny i bez cienia krytycyzmu szacunek dla Marszałka Józefa Piłsudskiego. Oczywiście nie omieszkał pytać ją o przydomek „Iłła”. Kazimiera Iłłakowiczówna przyznała, że przydomek ten nadała sobie na wyrost. W liście z roku 1976 pisała do Macieja:
„Pana list napełnił mnie głębokim zawstydzeniem […] To całe moje pochodzenie od Tatarów jest wymysłem moich bardzo młodych lat, kiedy koniecznie chciałam się odróżniać czymś osobliwym. Cierpiałam nad pospolitością swego imienia, a pociągało mnie nazwisko, które moim zdaniem miało jakiś podźwięk muzułmański. W którejś nowelce Sienkiewicza istnieje księżniczka Iłła. Przyswoiłam sobie to imię, zachowałam je w czasach uniwersyteckich i dość ogólnie zaczęto nazywać mnie Iłłą również w literaturze. Uważałam się za Iłłę Kazimierę, co teraz u końca mych lat wydaje mi się nadzwyczaj bzdurne”[18].
Maciej także osobiście odwiedzał pisarkę w Poznaniu. Bardzo przychylnie odnosiła się do polskich Tatarów, do jego pasji i zainteresowań.
Z wieloma ludźmi pióra korespondencja trwała przez długie lata: Jerzy Czarski, Emilia Kunawicz, Maciej Kononowicz, Aleksander Zaczyński, Tadeusz Żychiewicz.
Interesująca jest korespondencja Macieja z przyjacielem z czasów studenckich Witoldem Dąbrowskim, współtwórcą Studenckiego Teatr Satyryków, który współprowadził do 1958 r. wraz z Andrzejem Jareckim, Agnieszką Osiecką, Jarosławem Abramowem, Ziemowitem Fedeckim, Andrzejem Drawiczem, Stanisławem Tymem, Janem Tadeuszem Stanisławskim, Danielem Passentem; autor tekstów dla STS-u . Dąbrowski był także jednym z sygnatariuszy Memoriału 101 (rok 1976) – protestu ludzi kultury i nauki przeciw projektowanym zmianom w Konstytucji PRL. Inicjatorami Memoriału byli Wiktor Woroszylski i Jacek Bocheński, list przewodni napisał Jerzy Andrzejewski. Memoriał podpisali m.in. Miron Białoszewski, Adam Ważyk, Kazimierz Brandys, Andrzej Kijowski, Andrzej Drawicz, Jerzy Ficowski, Kornel Filipowicz, Stefan Kisielewski, Leszek Kołakowski, Ryszard Krynicki, Jacek Kuroń, Adam Michnik, Halina Mikołajska, Krzysztof Pomian, o. Jacek Salij, Antoni Słonimski, Julian Stryjkowski, Jan Józef Szczepański, ks. Jan Zieja. Wielu uczestników akcji spotkało się z szykanami, m.in. zakazem publikacji. Witold Dąbrowski otrzymał całkowity zakaz publikacji (wydawnictwa, czasopisma, radio, telewizja, teatry). Od 1976 był rozpracowywany przez Wydział III Stołecznego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Warszawie.
Fragment listu, z 27 kwietnia 1976 r.:
[…] Miałem – mam – trochę kłopotów, ale to nie na list. Kiedy przygotowywano nową konstytucję, wiele osób było zaniepokojonych poniektórymi niefortunnymi sformułowaniami projektu. Pisaliśmy listy do Marszałka Sejmu, dające wyraz temu zaniepokojeniu. Ja także. Nasze monity wzięto pod uwagę, w ostatecznym tekście ustawy zasadniczej sformułowań tych nie ma, ale paru przygłupów i ciemniaków nie może nam darować, żeśmy pchali – ich zdaniem – nos do cudzego sosu. Zresztą długo by o tym…[…][19].
Dwa lata później, w marcu 1978, pisał:
[…] Konfiskata folderku nie zaskakuje mnie, od maja ub.r. , kiedy podpisałem protest pisarzy przeciwko zamknięciu części członków Komitetu Obrony Robotników, jestem na ogół niecenzuralny i różne takie czkawki po tamtejszym zapisie do dziś dochodzą mnie zewsząd[20].
W jednej z naszych licznych rozmów Maciej Konopacki powiedział: „Witolda wykończyła komuna. Zakaz publikowania był dla niego zabójczy”.
Kilka, początkowo korespondencyjnej, znajomości przerodziło się w szczerą przyjaźń (np. z emigracyjnym pisarzem Wiesławem Lasockim – autorem m.in. książki „Wojtek. Niedźwiedź-żołnierz”, poetką Anną Kajtoch i Tytusem Karpowiczem – autorem książek dla młodzieży na tematy przyrodnicze i podróżnicze).
Wiesław Lasocki pisał z Londynu do Konopackiego:
Jaki był powód mojego zainteresowania się sprawami tatarskimi? Przede wszystkim, chyba, rodzinny. Ożeniłem się z panną pochodzącą z bardzo starej rodziny Tuhan – Baranowskich, posiadającej bardzo piękne tradycje i natrafiłem w osobie swej teściowej, Zofii z Bohdanowiczów Tuhan – Baranowskiej na człowieka, który w sposób najbardziej szczery i praktyczny wcielał ideały ekumenizmu, szacunku nie tylko dla religii własnej, ale również dla sposobu dążenia do Boga, jeśli tak to można wyrazić, innych ludzi w odmienny sposób. Poza tym, będąc wierzącym chrześcijaninem, uważam, że polska cywilizacja powinna być oparta na miłości bliźniego, a więc na tolerancji i na poznaniu współrodaków, którzy mają inne tradycje i inną filozofię życiową. Tatarzy, osiadłszy w Rzeczypospolitej, stali się wartościowymi i wysoko cywilizowanymi członkami społeczności, w skład której weszli, a romantyczność ich orientalizmu, wspaniałe czyny wojenne i ciekawe zwyczaje robią wielkie wrażenie na każdym, kto się z nimi zetknął. Muszę tu podkreślić, że księża polscy na emigracji nigdy nie robili najsłabszych nawet aluzji, co do zmiany religii mojej żony, a często bywali w naszym domu. Natomiast pakistańscy imamowie robili nieraz Tamarze wymówki, że jeszcze mnie nie nawróciła na wiarę muzułmańską![21]
Londyn, 08.07.1977.
Prawdopodobnie w roku 1977, krakowska poetka, Anna Kajtoch napisała do Macieja:
[…] Nasza przeszłość nie jest obojętna, a jej świadomość z pewnością pomaga w usytuowaniu się „tu i teraz”. O swoim tatarskim pochodzeniu wiedziałam, choć przyznam, że nie okazałam się tak dociekliwym tropicielem przeszłości jak Pan, co szczerze podziwiam i czego nawet w pewnym stopniu zazdroszczę. Wskutek tego moja znajomość historii rodu jest raczej nikła, choć emocjonalny stosunek do niej – nader żywy … Moja rodzina – jak mawiała blisko sto lat żyjąca Babcia – należała do „kmieciów”. Dlaczego Babcia mówiła o „kmieciach”? Podstawą był zapewne ogromny, długi łan, który nazwano Nogajówką. Moi męscy przodkowie należeli do wędrujących. W rodzinie były żony Węgierki, sprowadzone przez wujecznych dziadków … Babcia – jak pamiętam z dzieciństwa – wymyślała mi w gniewie od „tatarskiego nasienia”, porównywała z dziadkiem raptusem, który wbrew woli rodzica miał porwać ją z leśniczówki, choć miała dopiero piętnaście lat. Wykrzykiwała: – … i przez ciebie mają ludzie płakać, jak przez innych Nogajów, co nie mogą zapomnieć, że wielkimi wodzami byli i wszystko im się należy …[22].
Sporą część korespondencji Macieja Konopackiego zajmują listy od Dżennet Dżabagi Skibniewskiej. 21.11.1969 roku Pani Dżennet napisała:
Cieszę się, że mamy następcę „Kryczusia”. Pióro Pana pozbawione jest rusycyzmów, które psuły krew p. Leonowi Kryczyńskiemu. Nie wiem czy zna Pan historię mojej Matki Heleny z domu Bajraszewskiej (córka Rejenta z Wołkowyska). Była ona absolwentką Instytutu w Białymstoku i jako jedna z nielicznych Tatarek- Polek wyjechała na studia romanistyczne do Petersburga. Tam przyjaźniła się z Leonem i Olgierdem Kryczyńskim, był tam także w tym czasie i p. Jakub Szynkiewicz, (późniejszy Mufti). W towarzystwie swoich Kolegów- Tatarów została zaproszona na bal do wnuka sławnego S z a m i l a. Tam na Balu Kaukaskim zobaczyła tańczącego nowo upieczonego Ingusza (inżyniera, Czeczeńca) Wassan- Gireya Dżabagi, w konsekwencji czego, był ślub mojej Matki z tym „dzikim” kaukazczykiem. Do spokojnego Wołkowyska zjechali się przyjaciele i krewni mego Ojca, tam pokazali prawdziwą „dżygitówkę” i inne cuda. Pamiętam, jeszcze przed wojną starzy ludzie opowiadali o niecodziennym weselu. Była strzelanina, tańce przez szereg dni. Byłam i ja w wielkiej przyjaźni z p. Leonem Kryczyńskim, bywaliśmy u siebie bardzo często. Musiałam przyrządzać różne „specjały kaukaskie” i grać na pianinie lezginkę i inne tańce kaukaskie na pianinie solo, lub z Nim na cztery ręce. Bardzo miło wspominam te czasy[23].
W liście z 22.10.1980 roku wspominała:
Rodzinę Marszałka Piłsudskiego, a raczej żonę i córkę znałam, bo byłam instruktorką PWK na pensji pani Szachmayerowej, do której uczęszczały obie panienki- były dobrze wychowane, do szkoły jeździły tramwajem, spędzały z nami obozy letnie, w Koszewnikach koło Grodna, w Garczynie koło Kościerzyny i nigdy nosa do góry nie darły- w przeciwieństwie dzieci obecnych dygnitarzy, właśnie tych, których powinna cechować skromność…[24].
Biorąc pod uwagę jak ważna w historii Tatarów polsko-litewskich jest tradycja wojskowa, nie mogło w obszernej korespondencji Konopackiego zabraknąć listów dotyczących i tego wątku. Najważniejsza jest tu korespondencja z mjr. Aleksandrem Jeljaszewiczem, dowódcą 1. Szwadronu Tatarskiego 13. Pułku Ułanów Wileńskich.
13.02.1973 roku major pisał do Macieja m.in.
Pułk nasz wchodził w skład Armii Rezerwowej generała dywizji Dąb-Biernackiego , ale było to tylko na początku września, potem generał gdzieś się zawieruszył, potem we Francji był on pod sądem za opuszczenie armii w 1939 roku. Następnie pułk wchodził w zgrupowanie kawaleryjskie gen brygady Andersa . Zgrupowanie to powstało przypadkowo. Wątpię, czy Pan coś znajdzie o tym w dokumentacji historycznej[25].
Fragment listu z 17.12.1975 roku:
Podaję interesujące Pana dane:
- Nazwa Szwadronu:
„ Szwadron Ułanów Tatarskich 13 Pułku Ułanów Wileńskich”. Szwadron był jako: 1-szy Szwadron.
- Odznaka Szwadronu:
Żółty półksiężyc z gwiazdką, noszony na proporczykach, na kołnierzach mundurów i płaszczy oraz na proporczykach lanc.
- Proporczyk Pułku był różowy z granatową żyłką pośrodku. Kształt półksiężyca i gwiazdki podaję poniżej, ale to jest bardzo nieudane, gdyż nie ma uzdolnień w tym kierunku; tylko należy pamiętać o położeniu gwiazdki w stosunku do półksiężyca.
Żona i ja serdecznie Pana pozdrawiamy i mamy nadzieję, że po powrocie Pana z podróży- poinformuje nas Pan o jej wynikach[26].
Korespondował Maciej także z por. Wieńczysławem Barsegowem Pławińskim (jednym z żołnierzy niezłomnych), który w grudniu 1978 roku przesłał Maciejowi swoje wspomnienie dotyczące „1 plutonu Tatarów Szwadronu Tatarskiej Jazdy 13 Pułku Ułanów”:
1939 rok. 29 sierpień, 13 Pułk Ułanów dostaje rozkaz mobilizacyjny. Szwadron I tatarskiej jazdy w składzie: d-ca szwadronu rtm. Aleksander Jeljaszewicz, d-ca I plutonu ppor. Wieńczysław Barsegow-Pławiński, d-ca II plutonu ppror. rezerwy Stanisław Żebrowski i d-ca III plutonu pchor. Lubański, staje w szyku bojowym już dnia 30.VIII. Składa przysięgę na wierność sztandaru. Pluton I rekrutujący się wyłącznie z autentycznych Tatarów służby stałej z pow. Oszmiańskiego oraz z rejonu puszczy Rudnickiej, wokół wsi Soroktatary, staje do szeregu w pełnym rynsztunku z 3-ma buńczukami: szwadronowym, marszałka Piłsudskiego oraz tatarskim (projekt prof. Hoppena). Pluton I (tatarski) otrzymał pełne, nowe wyposażenie, umundurowanie oraz rzędy końskie. Konie otrzymał z poboru, nieprzydatne do jazdy wierzchem. Ogromne trudności z przyuczeniem tych koni do jedzenia owsa, oraz do siodłania pokonali ułani w b. krótkim czasie. Pułk przeszedł marszem pieszym do stacji kolejowej Bezdany, gdzie został załadowany pociąg. Dnia 1.IX.1939 r. wyładowano pułk na stacji Gałkówek koło Łodzi oraz rozkwaterowano w pobliskich wsiach. W nocy pierwszy alarm i odczytanie rozkazu o wypowiedzeniu wojny z Niemcami. I pluton szwadronu tatarskiego otrzymuje rozkaz przeprowadzenie pierwszej akcji bojowej pułku. Wysłano go na rozpoznanie kolumny pancernej idącej na Piotrków Trybunalski. W międzyczasie cała Brygada zmienia miejsce postoju.
Po dwóch dniach, pluton wraca lecz nie znajduje Brygady ani pułku. Po wielu poszukiwaniach odnajduje pułk, który jako oddział tylny ubezpiecza przejście Wisły przez Brygadę.
Dowódca szwadronu wyznacza znowu I pluton Tatarów do ubezpieczenia. Ponieważ pluton nie otrzymał rozkazu dołączenia, zostaje odcięty i przeprawia się kilka godzin później samotnie, wpław przez Wisłę, pod silnym ogniem czołgów niemieckich oraz „Sztukasów”. Po przeprawieniu się (bez strat) znowu traci jedną dobę na odszukanie pułku. Dowiaduje się, że reszta szwadronu została bez koni, które przepływając Wisłę tabunem rozpierzchły się w terenie. Pluton I w ramach pułku dotrwał do ostatniej bitwy pod Suchowolą. Znowu I pluton szwadronu tatarskiego naciera nocą – 24.IX. po osi marszu Brygady. W uderzeniu na bagnety zdobywa wiele broni oraz odrzuca dużą grupę niemieckiej obrony przecierając drogę całej Brygadzie.
Po bitwie pod Suchowolą mimo lokalnych sukcesów pułk 13 ułanów przestaje istnieć.
Samorzutnie pluton Tatarów por. W. Pławińskiego zbiera się w lesie i decyduje się walczyć dalej. Po wielu utarczkach z Niemcami w marszu na południe osiąga zgrupowanie gen. Kleeberga koło Kocka, gdzie zaprzestaje walk i podporządkowuje się rozkazowi złożenia broni.
Podczas całej kampanii wrześniowej Tatarzy (ułani i podoficerowie) wykazali najwyższy stopień subordynacji, byli przykładem odwagi i wierności swemu dowódcy i sprawie Polski. Wszędzie gdzie ułani -Tatarzy byli poddani próbie męstwa w najbardziej krytycznych sytuacjach, zawsze jak jeden dawali dowód oddanie i sprawie, której służyli[27].
Obszernego opracowania doczekały się listy jakie do Macieja Konopackiego słali imamowie tatarscy, przewodniczący Muzułmańskiego Związku Religijnego. Korespondencja ta dotyczyła przede wszystkim spraw tatarskich, religii, obrzędowości i społeczności. Wśród takich listów jest m.in. korespondencja od Jakuba Romanowicza (w okresie II Rzeczypospolitej pełnił funkcję zastępcy Muftiego RP), który 06.02.1959 roku pisał do Macieja:
Dziękuję za spełnienie mojego poruczenia i za białostockie wiadomości. Nie odpowiedziałem Panu od razu, bo nie było żadnych ciekawostek, prócz smutnego wypadku, zgonu E. Baranowskiego, choć to do ciekawostek nie należy, ale w związku z tym, że on od nas odszedł, muszę najwięcej o tym pisać, a to dlatego, że powstała kwestia kto ma go zastąpić.
Z miejsca wdowa zaatakowała mnie, więc poradziłem zwrócić się do Urzędu Wyznań do p. Kiryłowicza.
We wtorek 3 II byliśmy u niego wraz z p. Radeckim, którego E.B. planował na swego następcę. Ponieważ p. R. […] prawdopodobnie wyjedzie do Kairu to powiedziano, że innego wyjścia nie ma jak muszę ja zastąpić, więc zgodziłem się, z tym że czasowo, do wyborów kogoś na stałe, Pan R. będzie pomagać jako sekretarz przy mnie. Dziś odbyło się u mnie z p. R, pierwsze posiedzenie, trzygodzinne, celem omówienia przyszłego Zjazdu Delegatów z gmin i większych ośrodków dla wyborów Najwyższego Kolegium i Przewodniczącego Muzułmańskiego Związku Religijnego w PRL. Na zwołanie takiego Zjazdu Władza musi wyrazić zgodę. Po ostatecznym uzgodnieniu z Władzami, będzie ustalony termin i ilość delegatów – w każdym razie nie więcej niż 8/10, oprócz Warszawy[28].
Bardzo ciekawą korespondencję stanowią listy ks. prof. Tadeusza Paprockiego, kolegi Macieja ze szkolnej, wileńskiej ławki oraz ks. dr. Romana Sadowskiego, który 26.06.1994 roku, pisał z Rzymu do Konopackiego:
Myślę o Twoim ostatnim liście, o Twojej życzliwości, więcej miłości dla Papieża. Tego samego dnia, gdy otrzymałem ten list, spotkałem się z kolegą – księdzem, który codziennie jest u Papieża. Prosiłem go, by powiedział Papieżowi o Tobie, więcej, wziął Twój list ze sobą!
Jest w tym wszystkim coś z TAJEMNICY przed którą stajemy, przed KIMŚ, kto jest MIŁOŚCIĄ i wlewa ją w nasze serca. To ta miłość pozwala nam tak pięknie się porozumieć, to jest naprawdę cudowne! Trzeba, to co sobie często powtarzaliśmy, tym darem dzielić się z innymi. Mówić im, że to jest możliwe! Bo czy nie daje to nam również doświadczenia?[29]
29.08.1995 ks. Roman pisał
[…] Jesteś w Twoim ukochanym Wilnie, byłem tam raz jeden. Tak, jest to piękne miasto, a do tego dodać Twoje, Wasze wspomnienia…Dlatego trzeba wracać do tych źródeł.
Wspominasz o tym, co się dzieje w świecie, na naszych oczach. Dlatego dobra musi być znacznie więcej, by ono miało siłę, może zaradzi temu złu.
Dziękuję za tekst i tak myślę jak go wykorzystać. Sugerowałeś Maroko. Niech nam Bóg sam w tym dopomoże.
Macieju Kochany, jak już raz Ci wspominałem, na Twój temat wie coś sam Ojciec Święty. Pragnę zapytać, czy otrzymałeś jakiś list, jakieś pismo z Watykanu? Bo wiem, że coś takiego miało być wysłane na Twój adres[30].
I rzeczywiście w grudniu 1994 roku z Sekretariatu Stanu wysłano do Macieja Konopackiego list o następującej treści:
Szanowny Panie
W imieniu Jego Świątobliwości Jana Pawła II pragnę podziękować za dar modlitwy w Jego intencji
. Słowa wielkiego szacunku dla Jana Pawła II i zapewnienie o modlitwie ze strony Polaka – wyznawcy Islamu mają szczególną wymowę. Jest to znak, do jakiego stopnia właśnie modlitwa stanowi wspólny fundament, na którym mogą się spotkać wyznawcy różnych religii. Konkretnym tego wyrazem były na przykład spotkania modlitewne w Asyżu, które z inicjatywy Papieża, we wspólnej modlitwie o pokój na świecie, połączyły solidarnie wyznawców wszystkich religii.
Z wyrazami szacunku
Mons. L. Sandri (Asesor)
Watykan, 12 grudnia 1994 r[31].
Głębszego opracowania musi doczekać się korespondencja Macieja Konopackiego z „ludźmi Kościoła” , w której dominują listy od polskich hierarchów i znaczących postaci Kościoła, jak np. ekscelencje: Henryk Kardynał Gulbinowicz, Władysław Kardynał Rubin, arcybiskup Tadeusz Gocłowski, arcybiskup Edward Kisiel, arcybiskup Stanisław Szymecki, bp Władysław Miziołek, o. dr hab. Czesław Drążek, ks. prof. Łukasz Kamykowski, ks. dr Józef Kapuściak, ks. doc. dr hab. Jerzy Nosowski i wielu innych.
W dniu 25 października 1972 roku, wówczas jeszcze jako biskup, dr Henryk Gulbinowicz pisał z Białegostoku do Macieja Konopackiego:
W Bohonikach byłem 11 czerwca br. Przybyłem tam z racji wizytacji kanonicznej parafii rzymskokatolickiej Kundzin. Bohoniki leżą na terenie w/w parafii i znajduje się tam punkt katechetyczny, który zobowiązany byłem zwizytować podczas wizyty kanonicznej. Ale gdyby tam nawet nie było punktu katechetycznego – przybyłbym z racji wspólnowty wyznawców Islamu, którzy tam mieszkają. O wspólnocie tej wiele słyszałem od mojego katolickiego Duchowieństwa i miło mi stwierdzić, że zawsze słyszałem dobre słowa i opinie. Chciałem więc tam być, by osobiście przekonać się o faktycznym stanie rzeczy. Opinie moich kapłanów okazały się prawdziwe. Wspólnota wyznawców Islamu w Bohonikach zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Są to ludzie spokojni, ceniący swoje wyznanie i nie posiadają chyba żadnych kompleksów, tak często spotykanych u mniejszości wyznaniowych. Czują się oni Polakami, mówią dobrze po polsku, są pracowici i stosunki sąsiedzkie z katolikami są bardzo dobre. W stosunku do mnie okazywali wiele życzliwości i wysokiej kultury. Włączyli się w akt powitania, jaki zwyczajem tamtejszej ludności, okazywany jest przybywającemu biskupowi. Następnie zaprosili mnie do swojej świątyni – do meczetu. Miejscowy imam towarzyszył mi podczas nawiedzania meczety wyjaśniając mi szczegóły, których nie rozumiałem. Prawdą jest, że się modliłem za całą wspólnotę wyznawców Islamu, tak żywych jak i umarłych. Nie widzę w tym nic dziwnego, ponieważ jest to mój obowiązek. Wywiozłem z Bohonik bardzo dobre wspomnienia i duży ładunek uznania nie tylko dla katolików, lecz także dla wspólnoty wyznawców Islamu. Obiecałem im nawet w swoim czasie podarować podstawkę do czytania Koranu, którą posiadam, lecz która wymaga jeszcze naprawy.[…] Pozwolę sobie też zauważyć, że przydałoby się do meczetu w Bohonikach więcej przedmiotów zabytkowych, by doświadczyły one o historii i tradycjach tej starej wspólnoty na naszych terenach. […] Życzę, by prawdziwe wartości religijne były zasadą postępowania, by były docenione przez inne religie i łączyły nas w umiłowaniu prawdy[32].
Tak rozpoczęła się długoletnia znajomość polskiego wyznawcy islamu Macieja Konopackiego z późniejszym Kardynałem Henrykiem Gulbinowiczem, która zaowocowała nie tylko ciekawą korespondencją, ale także wykładami na Papieskim Wydziale Teologicznym we Wrocławiu, gdzie przyznano Konopackiemu tytuł Honorowego Wykładowcy.
Ponieważ jednym z życiowych celów Macieja było zbliżenie katolicyzmu i islamu w duchu dialogu, pozwolę sobie przytoczyć fragment z listu Arcybiskupa Metropolity Gdańskiego Tadeusza Gocłowskiego, który 21 listopada 1994 roku pisał do Konopackiego:
Trzeba usiłować wypracować właściwe kierunki rozwoju relacji między chrześcijanami i muzułmanami w tym sekularyzującym się świecie. Ponadto można i trzeba ukazywać, że wrogość między tymi dwoma wielkimi religiami – to tylko strata ludzkich energii[33].
15.11.2008 Rada Wspólna Katolików i Muzułmanów na nadzwyczajnym Walnym Zgromadzeniu podjęła uchwałę o przyznaniu Konopackiemu tytułu „CZŁOWIEKA DIALOGU” za całokształt jego działań na rzecz porozumienia oraz dialogu między chrześcijaństwem i islamem.
Maciej Musa Konopacki zmarł 3.12.2020 roku.
Naukowa spuścizna Macieja Konopackiego nie jest być może imponująca: liczne, co prawda artykuły, dotyczące polskich Tatarów, ale zaledwie kilka drobnych wydawnictw książkowych. Zadziwiający jest jednak intelektualny ślad, który po sobie pozostawiał. Dziś, gdy widzimy wiele inicjatyw (np. muzealnych), konferencji (Letnia Akademia Wiedzy o Tatarach), dziedzin nauki nawiązujących do tatarskiej tradycji (kitabistyka), dostrzegamy, że za wieloma z nich, za tym, że w ogóle takie przedsięwzięcia są organizowane, stoi jego postać Przyglądając się dzisiejszej działalności społeczno-kulturalnej polskich Tatarów, zawsze natrafimy na historię Konopackiego, który całe swe życie poświęcił na wydobywaniu swoich pobratymców z niebytu historii.
Stowarzyszenie Jedności Muzułmańskiej wydaje korespondencję Konopackiego, zdając sobie sprawę, jak jest to ważne w badaniach nad historią islamu w Polsce (szczególnie historią XX wieku), jednocześnie w ten sposób spłacając dług przyjaźni jaka łączyła nas z nim. Z satysfakcją odnotowujemy także fakt, że nasze opracowania listów do Macieja i listów pisanych przez niego, stały się również obiektami analiz naukowych[34].
Rafał Berger
Wybrana bibliografia dotycząca Macieja Konopackiego:
Druki zwarte autorstwa (i współautorstwa) Macieja Konopackiego, a także publikacje w całości jemu poświęcone, oparte na jego wspomnieniach, listach i artykułach:
- Berger R. Hassan Konopacki-Tatar, muzułmanin, bydgoszczanin, Warszawa 2011,
- Berger R., (oprac.), Idea Muzeum Tatarskiego w wybranych dokumentach i listach (1973-1975) Macieja Konopackiego, Warszawa 2018,
- Berger R., (red.), Imamowie do Macieja, Warszawa 2017,
- Berger R. (red.), Literaci do Macieja, Warszawa 2014,
- Berger R. Maciej (Musa) Konopacki: udręczenie tatarskością, Bydgoszcz 2013,
- Berger R., Munia, Bydgoszcz 2016,
- Berger R., (red), Profesorowie do Macieja, Warszawa 2015,
- Berger R., (red.), Tadeusz i Roman do Macieja, Warszawa 2017,
- Berger R., (red.), Ułani do Macieja, Warszawa 2013,
- Berger R, Berger M, (red.), Dżennet do Macieja, Warszawa 2012,
- Berger R., Konopacki M., Kęsim, kęsim czyli urywki z najnowszej historii Tatarów i islamu w Polsce w listach Macieja Konopackiego do Mahmuda Tahy Żuka (1968-1977), Warszawa 2023,
- Glagoǔskaâ L., (red.), Uves’ svet Maceâ Kanapackaga, Belastok 2011,
- Konopacki M., Białostocki szlak tatarski, Warszawa 1977,
- Konopacki M., Kaum muslimin Polandia, Djakarta 1964,
- Konopacki M., Les musulmans en Pologne, Paris 1968,
- Konopacki M., Pod białostockimi minaretami, Białystok 1972,
- Konopacki M., Miśkiewicz A., Białostocki szlak tatarski, Warszawa 1982.
[1] R. Berger, Hassan Konopacki. Tatar, muzułmanin, bydgoszczanin, Warszawa 2011, s.33-40
[2] R. Berger, Maciej (Musa) Konopacki. Udręczenie tatarskością, Bydgoszcz 2013, s. 31-34.
[3] Tamże, s. 36
[4] Tamże, s. 37-41
[5] Tamże, s.42-43.
[6] Tamże, s.44-46.
[7] Tamże, s. 48.
[8] Marek Kusiba, Step po polsku. Trafiony szlakiem, „Kontrasty”, nr 9/79
[9] R. Berger, Maciej (Musa) Konopacki…dz. cyt. s. 49.
[10] R. Berger (red.), Profesorowie do Macieja, Warszawa 2015, s. 46.
[11] Tamże, s.140-141.
[12] Tamże, s. 17.
[13] Tamże, s. 58.
[14] Tamże, s. 59.
[15] Tamże, s. 59.
[16] Tamże, s. 60.
[17] R. Berger (red.), Literaci do Macieja, Warszawa 2014, s.9.
[18] Tamże, s. 11.
[19] R. Berger (red.), Profesorowie do… dz. cyt. s. 10.
[20] Tamże, s. 11.
[21] R. Berger (red.), Literaci do… dz. s. 90
[22] Tamże, s. 46-47.
[23] M. Berger, R. Berger (red.), Dżennet do Macieja, Warszawa 2012, s.28.
[24] Tamże, s. 48.
[25] R. Berger (red.), Ułani do Macieja, Warszawa 2013, s.23.
[26] Tamże, s. 29-30.
[27] Tamże, s. 44-45.
[28] R. Berger, Pułkownik Jakub Romanowicz w listach [w] Rocznik Tatarów Polskich seria 2, Tom III, Białystok 2016, s. 275.; a także R. Berger (red.) Imamowie do Macieja, Warszawa 2017, s.14
[29] R. Berger (red.) Tadeusz i Roman do Macieja, Warszawa 2017, s. 59.
[30] Tamże, s. 60.
[31] sygn. K/Wat/ 1/94 (archiwum autora).
[32] sygn. K/HG/ 1/72. (archiwum autora).
[33] sygn. K/ TG/2/94. (archiwum autora).
[34] Michał Łyszczarz, Epistolografia Macieja Konopackiego jako źródło do badań położenia Tatarów w powojennej Polsce, [w] „Rola wybitnych jednostek w tworzeniu i podtrzymywaniu tożsamości wspólnoty (red. A. Konopacki), Warszawa 2022.