Tariq Ramadan
Dlaczego, w głębi siebie, kochamy? Co jest źródłem miłości, jej sensem, jej przedmiotem? Dlaczego doświadczamy narodzin miłości jednego dnia, a kolejnego dnia jej śmierci? Dlaczego, w głębi nas, trwa nasza miłość do naszych rodziców i dzieci? W jaki sposób kochamy? Dlaczego, w głębi siebie, kochamy?
Życie uczy nas byśmy poznawali, doświadczali ran, stawali ponownie na nogi, dojrzewali. Życie jest objawieniem; a kiedy nasze serca i rozumy zwracają się ku Jego objawieniu, możemy uchwycić coś ze znaczenia, tajemnicy i jej głębi. Istnieje wiele sposobów by kochać: Najbardziej Miłosierny daje nam miłość poprzez samą esencję naszej natury i zachęca nas abyśmy kontynuowali nasze poszukiwanie miłości do innych istot, do Stworzenia, do Niego.
Możemy kochać na różne sposoby: możemy kochać samych siebie w wyniku egocentryzmu lub egoizmu, w wyniku obsesji na punkcie samych siebie, przekonania o własnej ważności i arogancji. Jakże naturalna to miłość… i jakże niebezpieczna. Widzieć świat tylko przez pryzmat siebie, kochać siebie jakbyśmy tylko my istnieli i u samych źródeł tego tajemniczego paradoksu, kochać siebie aż do zapomnienia.
Kochać nasze matki, naszych ojców, naszych mężów, nasze żony, nasze córki, naszych synów i ze zmysłami przyćmionymi przez rutynę nie wyciągać żadnych nauk z tej miłości, z wyjątkiem sytuacji kiedy odchodzą lub zdarza się im wypadek. Stać się obojętnym w obliczu znajomych obecności. Czy to nie ciekawy paradoks? Być zaślepionym przez zbyt częste widzenie. Stracić poczucie znaczenia ponieważ jesteśmy przytłoczeni niekończącym się powtarzaniem codziennego życia.
Przyglądać się naszym przyjaciołom, innym ludziom, naszemu światu i pytać nasze serce: dlaczego ty? Dlaczego ty powinieneś być kochany? Za swój wygląd? Za swoje cechy? Za twój gust? Kochać tak jak czujemy, ponieważ tak „szczerze” czujemy. Z początku ogień a po wszystkim popioły… miłość zniszczona przez zdradę, przez wady, przez zadane rany. Miłość, która oślepia; separacja dopiero po fakcie. Kolejny paradoks: żarzący się węgiel będący źródłem zarówno ciepła naszej miłości jak i niegasnącego płomienia naszego cierpienia.
Nauczyć się kochać. Oto przesłanie wszelkich dyscyplin duchowych. Możemy kochać kochanie samych siebie, naszych sąsiadów, wszechświata; możemy kochać wykraczanie poza jaźń – naszą i naszych sąsiadów, naszą i wszechświata. W bliskości Boskości uczymy się, iż musimy poszukiwać, dokonywać inicjacji, rozdzierać, nadawać nową formę, zrywać i odnawiać. Szukać sensu naszych miłości, inicjować się w tajemnice nadziei i nie zatrzymywać się kiedy dowód naszych cech leży przed nami, przełamywać ego i pozory, nadawać formę przypatrującym się oczom i wszystkiemu o co proszą, odnawiać światło w sercu i oczach i tak jak wtedy gdy pościmy, uczyć się kończyć post aby zacząć go na nowo. Być we dwoje, z nami, z Bogiem, z tobą… dar, czas próby, okres trudności i nadziei.
Blisko ciebie lub bez ciebie. Dlaczego kochamy? Dlaczego się rozstajemy? Dlaczego, w rzeczy samej? W naszej podróży musimy nauczyć się, że Jego miłość, tak jak nasza, nasze spotkania tak jak nasze rozstania, są aktami inicjacji: możemy kochać rodzica, człowieka, jego piękno, jego cechy; możemy kochać a i tak znać jedynie ból i cierpienie. Ponad wszystkim co istnieje, możemy nauczyć się kochać horyzont, który nas jednoczy. Iść poza samych siebie ze względu na Niego, szukać razem ścieżki prowadzącej do Jego światła… kochać sens, kochać przemierzaną drogę tak samo jak kochamy jej cel i nasze przeznaczenie. Jest to nieustanny wysiłek, dżihad miłości. Unieść oczy ponad samych siebie i nauczyć się kochać, a z tą miłością odnaleźć wolność. Iść poza samych siebie, uwolnić się od miłości, które są dla nas ciężarem i więzieniem: owych „skończonych” miłości, niekiedy bałwochwalczych, niekiedy prowadzących na manowce i tak bliskich naszej zwierzęcej naturze. Niekończące się zadanie, które ma pozostać niewypełnione; zadanie przepełnione smutkiem, cierpieniem i łzami. Tutaj, na tej ziemi, leży jedna prawda: ten kto prawdziwie kocha musi nauczyć się płakać. Życie. Miłość i życie.
Dlaczego, w głębi siebie, kochamy? Niektórzy lubią zakuwać się w kajdany, inni wolą się uwalniać. Tajemnica. Jeden Jedyny mówi do nas, wzywa nas, mówi nam: „Dalej! Kochaj! Idź naprzód i podejmij poszukiwania. Miłość, która do ciebie przyjdzie nie jest wcale tą, której szukasz. Jest iluzją, więzieniem. Miłość, której szukasz, miłość, której musisz się nauczyć, otwiera ci szeroko drzwi do wolności: w pojedynkę, parami, tysiącami, uczy cię powiedzieć: „To właśnie Jego kocham” i w głębi twego serca czuć się kochanym. I właśnie wtedy, w tym momencie, musimy unieść oczy ponad siebie, pielęgnować odnalezioną wolność i przelać całą miłość jaką mamy na tych, którzy są blisko nas, na wszechświat, na ludzkość. Kiedy idziemy poza to życie lub kiedy w nim pozostajemy. Miłość i prawdziwe życie. Kochać i uczyć się odchodzić…