Arkadiusz Miernik
Według ministra Mariusza Błaszczaka Polacy w Wielkiej Brytanii padają ofiarami przemocy ponieważ polityczna poprawność nie pozwala sfrustrowanym Anglikom spokojnie przylać w mordę tym, którym tak naprawdę przylać by chcieli, czyli muzułmanom. Okazuje się bowiem, że brytyjscy przestępcy bijący ludzi na ulicach bardzo troszczą się o swój wizerunek i nie chcieliby być postrzegani jako rasiści.
Teza o polskich ofiarach tłumionych brytyjskich uczuć wobec muzułmanów nie jest właściwie nowa. Kiedy kilka lat temu ówczesny premier David Cameron kilkakrotnie wypowiedział sie niezbyt pochlebnie o o polskiej imigracji na Wyspach, pojawiły się głosy, że znalazł sobie w Polakach „chłopców do bicia”, na których mógł bezpiecznie skierować frustracje związane z brytyjskimi muzułmanami. Drobny problem z taką narracją polegał na tym, że wypowiedzi Camerona nie miały nic wspólnego z jakimikolwiek problemami z islamem, a wynikały z kampanii antyimigranckiej partii UKIP, która wywołała antypolską nagonkę w ramach ostrzegania przed spodziewaną nową falą imigrantów ze Wschodniej Europy (chodziło o Rumunów i Bułgarów, którzy w styczniu 2014 roku uzyskali pełny dostęp do brytyjskiego rynku pracy). W obawie, że rosnąca wtedy popularność UKIP-u uszczknie mu zbyt wiele głosów „niezadowolonych” wyborców, Cameron postanowił udawać, że ma w tej kwestii zdanie podobne do partii Nigela Farage’a. Innymi słowy, Polakom oberwało się nie z powodu muzułmanów czy poprawności politycznej, ale w reakcji na antyimigrancki populizm ugrupowania niechętnego wszystkim „obcym”.
Podobnie rzecz ma się z obecną falą przemocy, jaką obserwujemy szczególnie po referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Drobnym szczegółem burzącym tezę Błaszczaka jest fakt, że ilość ataków na nietykalnych według niego brytyjskich muzułmanów rośnie w ostatnich latach jeszcze bardziej lawinowo niż liczba ataków antypolskich. Liczba antymuzułmańskich incydentów zgłaszanych organizacji Tell MAMA (która jak na ironię wstawiła się niedawno za atakowanymi Polakami) wzrosła w 2015 roku o 326%. Nie brakuje zdarzeń dość poważnych, w tym zabójstw. 81-letni emeryt z Rotherham został w zeszłym roku zamordowany w drodze do meczetu. W tym samym miesiącu, w którym zabito w Essex Arkadiusza Jóźwika ciężarna muzułmanka w Milton Keynes w wyniku rasistowskiego pobicia straciła nienarodzone dziecko.
Powód częstszych ataków na Polaków jest więc o wiele prostszy niż pokrętna próba zrzucenia winy na muzułmanów. Raz wypuszczonego z butelki dżina populistycznego nacjonalizmu trudno jest kontrolować; w atmosferze odpowiedzialności zbiorowej i szukania kozłów ofiarnych nienawiść nie wybiera swoich ofiar zbyt precyzyjnie. Obcy to obcy, co z tego, że biały i chrześcijanin skoro zabiera pracę, przejmuje nasze dzielnice i obciąża system.
Widzimy to nawet w Polsce, gdzie w atmosferze „walki z muzułmańskimi najeźdźcami” obrywa się arabskim chrześcijanom, obywatelom Chile, zbyt opalonym kobietom czy osobom mówiącym po niemiecku. Jaki rodzaj poprawności politycznej odpowiada za takie ataki w Polsce – tego minister Błaszczak nie ujawnił.