Rafał Berger
Zachwycająca, przerażająca, denerwująca, uspokajająca, przytłaczająca i dająca nadzieję, odpychająca i piękna książka, od której nie można się oderwać. Opowieść o cierpieniu i przebaczeniu, o nienawiści i miłości. Takie ambiwalentne odczucia targały mną przy czytaniu tej książki.
W 2018 roku ukazało się kolejne jej wydanie, a chodzi o książkę Tahara Ben Jellouna „To oślepiające nieobecne światło” (w przekładzie Małgorzaty Szczurek).
Opowieść napisana na podstawie prawdziwych wydarzeń. Bohaterem książki jest człowiek o imieniu Salim, osadzony w celi o wymiarach grobu za udział w zamachu na króla Maroka. Ta cela to cały jego świat przez osiemnaście lat!
Jak znaleźć siły, aby przetrwać, jak wytrzymać takie osadzenie, ból deformującego się ciała, rozpacz wynikającą z beznadziei na spotkanie z najbliższymi, z braku nadziei na przeżycie, gdy osadzeni obok w podobnych celach kolejno umierają. Jak nie tęsknić za światłem dnia, oślepiającym i niewidocznym, jak odnaleźć je w sobie?
Czy szukać tego we wspomnieniach?
Wspomnienia oznaczały śmierć […] Trzeba było zaakceptować utratę wszystkiego i niczego nie oczekiwać, aby lepiej uzbroić się do walki z wiecznością tej nocy, która, choć niezupełnie była nocą, miała jej powłokę, barwę i zapach. […]
Czy może w rozpamiętywaniu przeczytanych książek (Następnego dnia recytowałem wiersze […] Czasami myślałem jak bohater Camusa) i obejrzanych filmów?
Tytuł filmu brzmi „Tramwaj zwany pożądaniem”. W tramwaj ten wsiada Blanche DuBois, młoda kobieta, która przyjeżdża do nowego Orleanu, by odwiedzić swoją siostrę Stellę. Mężem Stelli jest Marlon Brando, grający tu rolę Stanleya, robotnika polskiego pochodzenia […].
Jak nie oszaleć?
Za wszelką cenę pragnąłem zachować świadomość i kontrolę nad tymi kilkoma rzeczami. które mi zostały. Zupełnie nie miałem duszy męczennika, nie deklarowałem, że można przelać moją krew. Uderzałem w ziemię, by przypomnieć czyhającemu obłędowi, że nie stanę się jego ofiarą.
I jeszcze podtrzymywać na duchu innych osadzonych w celach (grobach) obok:
Salim, ty wszystko przeczytałeś, pamiętasz wszystkie wersy, kropki i przecinki, odtwarzasz inny świat, w którym wszystko jest możliwe, nie pozwól mi upaść, nie zapominaj o mnie. Dzięki tobie przez kilka chwil byłem Marlonem Brando.
Jednym z najważniejszych aspektów życia Salima, obrony przed szaleństwem, staje się religia. Mistycyzm w najczystszej postaci, poza umierającym, zniekształconym ciałem.
Odrywałem się od ciała, odpływałem. Moja myśl stawała się jasna, prosta, bezpośrednia. Pozostawałem w bezruchu i dawałem się jej ponieść. Koncentrowałem się na tym, by zmienić się w czystą myśl. Kiedy dochodziłem do tego stanu wszystko stawało się prostsze. W ten sposób nocą zjawiałem się w opustoszałej świątyni Kaba, przed Czarnym Kamieniem. Podchodziłem do niego powoli i gładziłem. Miałem wrażenie, że przeniosłem się kilka wieków wstecz, a jedocześnie zostałem wystrzelony w świetlistą przyszłość.
Czy w takiej sytuacji nieustającego cierpienia można wyzbyć się nienawiści do tych, którzy zgotowali komuś taki los?
Większość umarła nie z głodu, lecz z nienawiści. […] Modliłem się po cichu, przywołując najwyższą moc, moc sprawiedliwości, Allaha i jego proroków, niebo, morze, góry i łąki: „Oddal ode mnie nienawiść, niszczycielski popęd, jad zatruwający serce i wątrobę.” […]
Musiałem ostatecznie pokonać myśl o zemście. Przekroczyć ją. Nie podsycać jej płomienia. Bo zemsta miała ostry zapach śmierci i nie rozwiązywała żadnego problemu. Na próżno szukałem – nie znajdywałem już nikogo, kogo mógłbym nienawidzić. Oznaczało to powrót do stanu, który uwielbiałem ponad wszystko: do wolności.”
Książkę można cytować bez końca. Jest wzruszająca i piękna. Książka o sile wiary, sile przetrwania. Wspaniała opowieść o człowieczeństwie i godności w piekle na ziemi, które zgotowali bohaterowi ludzie, którym to wszystko przebaczył.
Tę książkę trzeba przeczytać. Zachęcam do lektury.