Khaled Abou El Fadl
Koraniczna modlitwa: „Panie, powiększ moją wiedzę” (20:114) przez całe wieki przenikała muzułmańskie intelektualne poszukiwania. Bóg zadaje retoryczne pytanie: „Czy ci, którzy wiedzą i ci, którzy nie wiedzą, są sobie równi?” (39:9). W symbolicznym wszechświecie islamu niewiedza to forma kufr, a martwy intelekt porównywalny jest z ciemnością martwej duszy. Według słów Proroka: „Człowiek, który wyrusza w podróż w poszukiwaniu wiedzy aż do swego powrotu toczy dżihad na drodze Boga”.
Przekazy naszej tradycji pełne są nawoływań do zdobywania wiedzy oraz ostrzeżeń przed ignorancją. Według niektórych przekazów Prorok ogłosił uczonych dziedzicami proroków a poszukiwanie wiedzy drogą do raju. Historia i kultura islamu odpowiedziała na te wezwania tworząc sieć fundacji (tzw. waqfów) wspierających uczonych i ośrodki edukacyjne. W swym poszukiwaniu Boga muzułmanie odnajdywali różnorodność i bogactwo wśród Jego stworzeń, odkrywając i wzbogacając dziedzictwo Greków, Persów, Rzymian, Izraelitów i Arabów. Przez kilkaset lat większość dróg ku wiedzy prowadziło przez islam.
Dzisiaj po raz kolejny odwiedziłem księgarnię i porównałem rozmiar działu książek o chrześcijaństwie i judaizmie z działem o islamie, który nie tylko blednie przy tych pierwszych, ale i zawiera ciągle te same tytuły. Kolejny raz rozmawiałem ze sprzedawcą i kolejny raz usłyszałem to samo: ten dział się nie sprzedaje. Wiem z doświadczenia, że wielu muzułmanów właściwie nie czyta książek, włącznie z samym Koranem, a jeśli już sięgają po jakąś książkę to tylko po taką, która potwierdzi to, co już wiedzą.
Drogę do wiedzy blokuje muzułmanom dogmatyzm, apologetyka, lenistwo, a czasem zwykła głupota. Przede wszystkim jednak blokuje ją niemal zupełne lekceważenie wartości i roli intelektu. Dzisiejsi muzułmanie wolą stawiać budynki niż rozwijać umysły.
Podczas gdy cały świat dyskutuje o islamie, muzułmanie wychwalają swą religię udając, że świat nie istnieje. W dyskursie na temat islamu muzułmanie są najczęściej przedmiotem rozmowy, a nie jej uczestnikami. Zachodnie wydawnictwa akademickie w Oxfordzie, Cambridge, Princeton, Harvardzie czy Westview nieustannie publikują prace na temat islamu i muzułmanów; większość ich autorów to niemuzułmanie. Uniwersytety oraz instytucje rządowe fundują w tym zakresie szereg poważnych badań. Każdego dnia pisze też o wyznawcach islamu popularna prasa. To właśnie na tym głównym nurcie dyskursu bazują swe opinie politycy, dziennikarze, ustawodawcy i pedagodzy. Muzułmanie nie mają na ów dyskurs większego wpływu.
Muzułmańska odpowiedź to budowanie nowych centrów, organizowanie zjazdów i wykładów oraz udawanie, że główny nurt dyskursu nie istnieje. Chociaż centra islamskie pełnią konieczną funkcję budowania wspólnoty i kształtowania tożsamości, rzadko bywają areną poważnej debaty na temat islamu. Na muzułmańskich zjazdach czy konferencjach najczęściej zaś mamy do czynienia z wzajemnym poklepywaniem się po plecach.
W dzisiejszych czasach debatę kontroluje ten, kto kontroluje przepływ informacji. Nie robią tego muzułmanie, pozostając cały czas tylko przedmiotem debaty. Podejmowane są co prawda próby zakładania muzułmańskich ośrodków edukacyjnych bądź alternatywnych wydawnictw, ale są z nimi zazwyczaj dwa problemy. Po pierwsze, jakościowo, zarówno pod względem treści jak i formy, są często tak podrzędne, że są po prostu ignorowane. Po drugie, często finansowane są ze środków państw arabskich, promują więc dogmatyczne i pozbawione krytycyzmu podejście do wiedzy.
Prorok powiedział, że prawdziwy muzułmanin nie zmęczy się poszukiwaniem wiedzy aż do momentu kiedy wejdzie do raju. Problem w tym, że męczyć zaczyna nas nie sama wiedza lecz dogmatyzm, slogany i retoryka komunałów z jaką często spotykamy się w meczetach i centrach islamskich – gdzie mamy się w takiej sytuacji udać? Kolejnym problemem jest fakt, że uczeni często stają przed następującym wyborem: albo żyć w ubóstwie zachowując niezależność, albo przyjmować pieniądze od sponsorów zainteresowanych promowaniem łatwych odpowiedzi. Zamożni muzułmanie wolą postawić imponujący budynek niż wesprzeć obiecujący umysł, reszta z nas zapomina zaś o wartości książek, mimo że na księdze oparta jest cała nasza religia.